piątek, 5 lutego 2016

Philips Lumea - pierwsze wrażenia

W Wigilię stałam się szczęśliwą posiadaczką urządzenia Philips Lumea (model SC2004/11) służącego do trwałej depilacji laserowej. Dziś pierwsze wrażenia. Niebawem dokładny opis oraz rezultaty osiągnięte po pierwszych użyciach.

Zaskoczona i prze szczęśliwa zaraz po wyjściu gości poleciałam do łazienki aby dokonać pierwszej depilacji. Co mnie zdziwiło, przed jej zrobieniem należy bardzo dokładnie wygolić miejsca, które chcemy depilować..Nie wiem dlaczego byłam przekonana, że podobnie jak w przypadku depilatora należałoby je raczej zapuścić...Niemniej wszystko dokładnie golę..

Na pierwszy rzut zajmuję się pachami i okolicą bikini.

Na opakowaniu Lumei znajduję tabelkę z dopasowaniem odcienia moich włosów do mocy, jaką powinnam użyć do depilacji. Jako, że nie mam wrażliwej skóry i nie jestem super jasną blondynką (dla których Lumea w ogóle nie jest odpowiednia) wybieram jeden z dwóch najmocniejszych z pięciostopniowej skali (dla pach 5-tkę, dla bikini 4-kę).

Lumea nie jest lekka....o czym przekonuję się już po chwili od rozpoczęcia seansu. Wygląda jak suszarka, jednak jest dwa razy cięższa, co nie ułatwia pracy.....ale to da mi do wiwatu dopiero przy depilacji nóg.

Pierwszy strzał...nie jest źle. Drugi, trzeci, czwarty...oj to piecze...Ból jest znośny, może nawet to nie ból, a tylko nieprzyjemne uczucie...jednak jak już pisałam, moja skóra wrażliwa nie jest a i ja odporna, nie chcę myśleć co czuje ktoś kto ma niski próg bólu i delikatną skórę. Niemniej po zabiegu nic nie jest podrażnione, nic nie boli, nie ma też zaczerwienienia.

Cała depilacja pach trwa ok. 5 minut, bikini podobnie. Czy działa? Zobaczymy!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz